środa, 27 marca 2013

poszłam się najeść

Może wydawać się śmiesznę iść na jeden dzień do szkoły na pięć godzin lekcyjnych pracowni symulacyjnych. Pracownia symulacyjna to lekcja, gdzie całą klasą prowadzimy firmę i nią zarządamy dzięki różnym działą jak: kadry, księgowość, bank, sekretariat, produkcja, dział zbytu i sprzedaży itp. Wiedziałam, że nic nie będziemy robić, a od 2 tgodni na tych lekcjach z koleżankami robimy sobie wielką wyrzerkę...

Za pierwszym razem ja upiekałam muffiny, Ewelina wzieła pomarańcze, Aśka sernik, Kaśka banany. Jeszcze każda przyniosła sobie jogurt naturalny, musli lub owsiankę, miskę, łyżkę, nożyk i wodę. Full gastronomia..


Na zdjęciu widać ile tego było... Ja to ta w sweterku z kokartką. ^^ Tydzień później, kumpela Sandra zrobiła... naleśniki i jadłyśmy je z zielonym dżemem. Ewelina zobaczyła go w sklepie i stwierdziła, że chcę go spróbować. Był o smaku kiwi i agresu... pyszny!
A do tego, po raz kolejny jogurt z paszą dla konia, którą widać na górze... uwielbiam ją - pyszna jest, zmieszana z tym kwaśnym jak cholera jogurtem, a do tego jabuszko pokrojone w kostkę, banan w paseczki o odrobina cynamonu... mmmm pyszotka! Polecam, niebo w gebie, a jakie pożywne!

Dzisiaj siedziałyśmy we trzy i jadłyśmy po jogurcie... poszłam się do szkoły najeść... trochę porobiłam w banku, ale przez 3 godziny nic nie robiłyśmy, a  może nawet więcj! Miło było : D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz