poniedziałek, 14 lipca 2014

praca z babami...

O dziwo już nie czuje zmięczenia ta praca. Mój organizm najwidoczniej przyzwczaił się do ciężkiej pracy. Aż nie mogę uwieżyć, że jutro idę dopiero na drugą godziną. Chociaż wolałabym chodzić na rano i potem mieć wieczór dla siebie, a od rana się śpi i nie ma co robić na wieczór, bo wrócę przed północą. Także wyrąbana kładę się spać. Chyba się to nie zmieni i będę chodziła non stop na popołudnie.

Trochę dzisiaj chodziłam zczajona, ponieważ wydaje mi się że te wszystkie panie co wołają mi "Kasiunia" za plecami tak mi dupę obrobiają, że szkoda gadać : ( Bo co? Bo pracuje zaledwie dwa tygodnie, a one muszą po mnie poprawiać. Same robią błędy, a jęczą jak stare baby. Bo nimi są!
Robie swoje i do domu, nie będę się z nikim tam spouchwalać (kropka!).


Dlatego kiedy założę swój biznes, chce mić w zespole samych facetów(!). Tym czasem wracam do relaksowania się i bycia na wpół przytomnej do doktora. I pomyśleć że jeszcze półtorej godziny temu byłam w pracy. A moment (!!!)...


INFINITE COMEBACK! 
W sumie to nie comeback, ale zawsze coś. Znaczy i tak się spodziewałam, ale wcześniej. Najważniejsze, że jeszcze w tym miesiącu... tymczasem czuje się jak


Wracam do "Strangera" : )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz