poniedziałek, 9 grudnia 2013

łatwo powiedzieć...

Wieczór, zasmarkana, 4 Trufle, herbata... jak taka hipstera co siedz w domu i cieszy się z tego, że jest singielką i nic jej do życia nie trzeba, tylko kota, czekolady Milki, dobrej książki i Facebooka - jasneee! Taki kit to można wciskać laską od 14-16 roku życia, potem się dorasta i jest inaczej... : (

Cieszę się, że nie idę do szkoły. W końcu, mogę pochorawać, obejrzeć dramy i seriale i filmy- stane się no lifem! Może w końcu przeczytam Igrzyska Śmierci - 2 i 3 cześć, ale poucze się trochę też dla świetego spokoju. Do piątku stwierdziłam, że sobie posiedzę. Jutro i tak mam tylko 3 godziny w szkole, więc strata czasu.

Cięko mi jest! Może i udaje, że jest okej, ale to mnie dobija. Boli mnie, że Ewelinie nie zależy, że ja sama naglę zaczęłam się bać do Niej odezwać, albo inaczej - straciłam ochotę kontaktować się z Nią. Zresztą czemu zawsze ja muszę wszystko naprawiać? Kiedy Ewelina była w dołku, ja ją wyciągałam, ja zaczynałam gadać. Nie rozwiązuje tylko problemów, które wynikają z tego że ja się "obraziłam". Męczy mnie takie zaangażowawie. Uporałam się z największą zmorą jaką miała - Ja i Jula, a nie potrafie zacząć naprawiać z Eweliną. Zawiadłam się na Niej, oczekiwałam od Niej więcej wsparacia i zrozumienia. Myślałam, że będe mogła Jej poopowiać jak spędziłam miło czas z Julą, ale Ją interesowało to co się ciekawego dowiedziałam o reszcie, nie to co ja czuje. Nie interesowało Ją nic co robiłam, co mówiłam, o czym gadałam z Julą, co Jula może myśleć o tym. Straciłam ochotę Jej cokolwiek mówić, po co ma się produkować przed Nią. To smutne, a potem ci mówi, że Ją zlewam i czuje się nie fair - to co ja mam powiedzieć w takim razie?


Nie chcę Juli gadać i się żalić, choć wiem że to robię umyślnie. Mimo wszystko, zawsze jestem na zawołanie dla wszystkich. Kiedy ktokolwiek chciał, żebym przyjechała, chciaż nie miałam ochoty, bałam się kogokolwiek stracić, albo być w ich oczach tą której nie zależy, albo nie mam mnie i coś mnie ominie. Czy to zmięczenie, czy mama nie każe, lub wiem że mam złe oceny z jakiegoś przedmiotu, a jutro sprawdzian, rzucałam wszytko i leciałam - jak taka ofiara losu. Nikt mi niegdy nie dziękował za to że jestem (zadażały się wyjątki), że dałam radę przyjechać, czekałam, czekałam... i się nie doczekałam. A potem robiłam to znów, leciałam i przyjeżdzałam, piłam chciaż nie miałam ochoty. Teraz robię to samo... nie mam swojegozdania, zwasze się podoporządkowuje, tak żeby innym było okej. Może inni tego nie widzią, nie wiem, ale jak to powiedzieć - przyzwyczaiłam się? Być może...

Nie tylko od Eweliny oczekiwałam i oczekuję, ale od Julii też. Siedząc w szkole, nierozmawaiam z nikim, czasem się zdarzy z Asią. Nikt do mnie nie podejdzie - zawsze to ja podchodzę. Powiedziałam mi: "Będę podchodzić!" - zatkało mnie, bo widzę, że woli odwrócić się do swoich, niż podejść do mnie. Nie podeszła, ani wtedy ani teraz. Tylko ja podchodzę... Ja to wszystko nagręcam

Coś mi się wydaję, że gdybym znikneła na tydzień, nikt by nie zauważył. Powiedziałabym tylko: Ej nie bedzie mnie tydzień! - "Czemu? Co tak długo? To do przyszłego tygodnia" i życie kręci się dalej - beze mnie
Ależ tu ciepienia, Kaśka ale ciepisz - hahaha~! Dziecinada - uwielbiam to określenie! Pisząc to mam świadomość, że może to przeczytać Julia. Niektórych rzeczy nie jestem w stanie jej powiedzieć! Wiem, że nie tylko ja mam posrane we łbie, ale jak mogę to spisć anonimowo to czemu nie skorzystać - "to będzie najlepsza terapia dla mnie! Hej Hej!"

Jeżeli już się żale komuś, oczekuj że mi coś odpisze. Nawet jeśli nie odpiszę, mogę oczekiwać, a i tak nic nie powiem że ma napisaś bo chce - "nie bedę się narzucać, co ja jestem Pan Bóg!" - tak sobie myślę. Może i to meczy, ale była bym szczęśliwsza gdybym wiedziała wiele rzeczy, a nie się ich domyślała!

Zrezygnowałam z wyjścia, z zakupów... Jest i kino we wtorek - 몰라요 : (

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz