Sama nadal nie potrafię w to uwierzyć. Nie odzywałam się do
najlepszej koleżanki przeszło 9 miesięcy - mówię o Julii, a tu nagle nie
wytrzymałam. Tęsknota wygrała! Ciężko to ogarnąć, ale kiedy doszło do rozłamu
między naszą paczką miałam do niej duże pretensje, że mnie zostawiła, złe słowa
leciały w jej kierunku niemożliwe, odwróciłam całą rodzinę, znajomych wobec
niej, stałam się zimną i złą "suką", patrzyłam na nią z pod byka.
Miała przebłyski tęsknoty, ale tłumaczyłam to tak żeby się nie zamartwiać i
wszystko szkło dalej… trzeba żyć i się nie przejmować.
Ale teraz… nadszedł taki okres, ta pora
roku, wszystko się dość mocno skumulowało. Jeździłam rowerem po mieście i
rozmyślałam. Wpadłam w dołek i stresowałam się, kiedy widziałam Julię na każdym
kroku. Oczywiście nadaj patrzyłam na nią z pod byka, albo zabijałam ją wzrokiem
- co miałam w nawyku, ale po chwili aż mi się smutno robiło, i nie chciałam już
taka być. Koleżanki z klasy mnie męczyły, nie dawały mi tego, co kiedyś miałam.
Siedzę z Asią i nie gadam z nią za dużo, a z Julą musiałam się rozsiadać, bo nauczyciele
z nami nie wytrzymywali. To boli… strasznie. Jeżdżąc w te i z powrotem po
mieście, w końcu odważyłam się wjechać na jej ulice gdzie mieszka. Kiedy
mijałam jej dom, łzy napłynęły mi do oczu. Unikałam tego miejsca, jak się tylko
dało, byle nie rozpamiętywać tego, co było. Wakacje były takim ratunkiem – przez
całe 2 miesiące i nawet na zakończeniu roku szkolnego ich nie widziałam. Za to
widziałam ją gdzie indziej… Za każdym razem dialog z kuzynem albo siostrą
wyglądał tak od rana w wakacje:
– Co Ci się
śniło tym razem?
– A jak
myślisz?
– Julia?
– *przytakuje*
– To już
chyba 4 raz z rzędu. Co tym razem, znów chciałaś ją pobić?
– *przytakuje*
Nie sumowałam tego ile było podczas tych 2 miesięcy, ale na oko
tak 40 razy na 60 dni. Za każdym razem to samo… ja byłam ta zła.
Przełom nastąpił niedawno, prawie 2 tygodnie temu. Powiedział
Ewelinie o tym i okazało się, że ona też tak ma. Ale ona tak miała od dłuższego
czasu, w sensie, że jak napatoczył się temat z nimi to ona gadała, że: „Jula
tęskni… patrzy się tęsknym wzrokiem… jedynie z Nią mogłabym się znów zadawać… tęsknie
za Nią… ona nic Mi nie zrobiła… nic do Niej nie mam (dość ogólnie powiedziane)…
” – nie cytuje konkretnie bo mogę nie pamiętać dokładnie. Ze mną było odwrotnie
wtedy, ale tu nie będę się cytować. Czasem wspominałam o Julii na blogu być
może… nie pamiętam, ale na pewno i nie było to na bank w zwrotach
grzecznościowych.
Po tym jak powiedziałam Ewelinie o Julii, następnego dnia po fakultetach
z polskiego, poszłyśmy na ulicę Juli, bo miasto zrobiło małą imprezę na rzeką.
Grali tam muzykę bluesową, żarcie, wata, balony, łodzie i piękna promenada. Naszą
uwagę zwróciła „Ściana pragnień” i wypisane na niej po każdej stronie:
- Marzę o... (SHINee i Key!)
- Moim celem jest... (KOREA PD)
- Szczęście to... (K-POP ^^)
Ewelina dopiała swoje, ja swoje (dokładnie to co w nawiasach). I poszłyśmy i mineliśmy się przy okazji z naszą była paczką i Mariką.
c.d.n.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz